Wpis archiwalny, oryginalnie pojawił się w Mój Mac Magazyn #8/2015
Czym jest Smart TV? Odbiornikiem, który potrafi więcej niż tylko wyświetlić materiał nadawany przez stacje telewizyjne oraz z odtwarzaczy rożnych nośników jak np. VHS, Video CD, DVD, Blu-ray. W praktyce takim mianem producenci określają telewizory z obsługą USB, wsparciem dla technologii DLNA oraz dostępem do usług sieciowych. To ostatnie zdaje się być kluczowym elementem, który jednak nadal realizowany jest w sposób pozostawiający wiele do życzenia. W dużej mierze ta kontrowersyjna użyteczność Internetu w TV wynika z niewielkiej wygody obsługi takiego okna na świat, za pomocą dołączanego do zestawu pilota. Przecież nie chodzi o to, czy się da coś osiągnąć, tylko czy i jak prosta oraz przyjemna będzie ta operacja.
Drobna uwaga: na potrzeby niniejszego tekstu pozwoliłem sobie na pewne uproszczenia. Ignorancją byłoby stwierdzenie, że przez te kilka lat obecności na rynku Smart TV są pod każdym względem ułomne. Ponieważ jednak temat dotyczy konkretnego zastosowania, to mimo faktu, że na rynku są oczywiście modele bardzo zaawansowane (a co za tym idzie również mniej przystępne finansowo), wyposażone np. w kamery interpretujące nasze gesty czy systemy rozpoznawania mowy oraz inne nowoczesne (choć nie zawsze dopracowane) technologie, tutaj odnoszę się do najpopularniejszego segmentu urządzeń.
Przez lata przyzwyczailiśmy się do wskazywania elementów na ekranie, przewijania zawartości myszką lub wykorzystując gesty na gładziku. Standardowy pilot telewizora oferuje zestaw guzików w ilości nie mniejszej niż sutanna duchownego. Obsługa aplikacji sieciowych wymagających wpisywania dłuższych łańcuchów znaków lub precyzyjnego wskazywania obiektów – jak np. podczas przeglądania witryn WWW – za pomocą takiego interfejsu do szybkich i przyjemnych nie należy. W wielu odbiornikach implementacja części “smart” oraz wydajność komponentów sprzętowych też pozostawia wiele do życzenia. W rezultacie użytkownicy korzystają sporadycznie i bez przekonania z niedopracowanych i powolnych funkcji, za które przecież zapłacili nie małe pieniądze. Pod znakiem zapytania stoi więc zasadność inwestycji w obarczone takimi kompromisami rozwiązania. Sam w domu posiadam dwa telewizory: starego, nieinteligentnego Philipsa oraz Samsunga z nowoczesnymi “usługami nielinearnymi” dostępnymi po uaktywnienia Smart Hub. Do pozbawionego sieciowych udogodnień odbiornika podłączona jest przystawka Apple TV, której możliwości w porównaniu do innych krajów, w Polsce są niestety znacznie ograniczone (ale to temat na inny artykuł). Brakuje tu również możliwości surfowania. Apple najwyraźniej doszło do wniosku, że jeśli coś ma działać kiepsko to – by oszczędzić użytkownikowi frustracji – lepiej funkcjonalności, której daleko do doskonałości nie oferować.
Jestem przekonany, że możliwość przeglądania zasobów World Wide Web na kilkudziesięciocalowym wyświetlaczu, w towarzystwie bliskich, przyjaciół czy domowników, wprost z wygodnej sofy, należy do czynności, którą z ochotą wielu z nas chciałoby sprawnie i wygodnie móc wykonywać.
Na szczęście z pomocą przychodzą programiści tworzący świetne programy na platformę iOS. Dzięki AirBrowser – Desktop browser for your TV firmy IdeaSolutions S.r.l. zainstalowanemu na iPhone lub iPadzie, bogactwo sieci Web stoi przed nami otworem. Podobnych rozwiązań w sklepie App Store jest więcej, ale właśnie to przypadło mi zdecydowanie najbardziej do gustu.
Ta, skądinąd nie najnowsza aplikacja wymaga oczywiście, by Apple TV oraz mobilne urządzenie z iOS znajdowały się w tej samej sieci (z dostępem do Internetu). W menu AirPlay iUrządzenia wybieramy odbiornik Apple TV oraz aktywujemy Klonowanie AirPlay. Obsługa programu jest banalnie prosta a w samej apce można obejrzeć film instruktażowy, wyjaśniający wszystko w przystępny sposób.
AirBrowser to przeglądarka WWW, w której obraz witryn wyświetlany jest na Apple TV, natomiast obszar roboczy aplikacji służy jako gładzik wspierający gesty takie jak przewijanie stron (dwa palce góra/dół), powiększanie (gest rozsuwania dwóch palców), przejście do poprzedniej/następnej strony (przesuwanie palcem od lewej krawędzi ekranu do prawej/w przeciwnym kierunku) oraz rzecz jasna poruszanie kursorem by wskazać i aktywować hiperłącze.
AirBrowser posiada wiele interesujących opcji, które czynią z tej aplikacji interesujące rozwiązanie:
- możliwość wyświetlania filmów na pełnym ekranie nawet gdy iPhone/iPod touch/iPad ma zablokowany ekran,
- automatyczna zamiana filmów z serwisu YouTube w formacie Adobe Flash osadzonych na innych witrynach na wersję HTML5,
- dedykowany przełącznik dla szybkiego aktywowania mobilnych wersji witryn (o ile takie są dostępne),
- menu zakładek z obsługą katalogów/podkatalogów,
- historia przeglądanych witryn,
- obsługa wielu kart z miniaturkami oraz wygodnym i szybkim przełączaniem i usuwaniem,
- wbudowany AdBlocker eliminujący sporą część reklam,
- kompensacja overscan oraz opcja dopasowania rozdzielczości witryny, tak by informacje znajdowały się w widocznym obszarze ekranu i zachowana została czytelność tekstu,
- zmiana kierunku przewijania zawartości zależnie od preferencji użytkownika,
- zapisywanie zdjęć przeglądanych stron (widocznego obszaru), opcja wysłania wiadomości z takim podglądem witryny oraz jej adresem,
- pasek adresu wspierający wyszukiwarki Google, Yahoo oraz Bing.
Z tercetu: TV + iPhone + AirBrowser korzystam zdecydowanie częściej niż z wbudowanego browsera w nowszym i bardziej zaawansowanym Samsungu. To świetny przykład na to, że takie rozwiązanie pozwala w starsze odbiorniki TV tchnąć drugie życie. Nie bez znaczenia jest też fakt, że dzięki prostej i małej aplikacji nasz “park maszynowy” jest bogatszy o możliwości, których wcześniej nie rozważaliśmy. To rozwiązanie warto również rozważyć ze względów bezpieczeństwa i troski o naszą prywatność. W przypadku większości odbiorników Smart TV, aby móc korzystać z usług sieciowych musimy założyć profil a cała nasza aktywność jest rejestrowana i wysyłana “w celu poprawy doświadczenia użytkownika” do kwatery głównej producenta telewizora. Ja nie chcę by Samsung wiedział jakie witryny odwiedzam najczęściej, jakie filmy namiętnie oglądam, czy też w jakich serwisach społecznościowych posiadam konta. Póki co, moje zaufanie do Apple nie zostało wystawione na próbę i jeśli już ktokolwiek ma mieć wgląd w moją prywatność, to niech to będzie ta i tylko ta firma.
Zapewne zastanawiacie się jaki sens ma płacenie za dodatkową aplikację, skoro można sklonować obraz np. iPhone na Apple TV i za pomocą mobilnego Safari przeglądać witryny. Owszem tak też się da, ale naszą uwagę będziemy poświęcać częściej małemu ekranowi “przeskakując” na większy wyświetlacz, czemu kompletnie brak ergonomii i wygody. W przypadku AirBrowser konsumpcja internetowych treści odbywa się przy pełnym skupieniu na ekran telewizora, ponieważ bardzo szybko i łatwo uczymy się i przyzwyczaimy do bezwzrokowej obsługi programu. Tylko wpisywanie adresów lub wybranie ich z zakładek będzie wymagało przeniesienia wzroku na pilot, którego rolę przejął smartfon lub tablet.
AirBrowser działa stabilnie, szybko i bez zacięć. Wymaga iOS w wersji 7.0 lub nowszej a interfejs użytkownika dostosowany jest do estetyki mobilnego systemu Apple w nowych szatach. Bym mógł uznać program za idealny, chętnie zobaczyłbym w nim możliwość synchronizacji zakładek z Safari i/lub innymi przeglądarkami dostępnymi na platformy iOS oraz OS X, np. via iCloud, tak by uniknąć powielania baz ulubionych adresów. Przydałby się również dostęp do alternatywnych blokerów reklam, np. dzięki wykorzystaniu Safari View Controller (nie jestem programistą, więc mogę się tu mylić). Zgodnie z zapewnieniem autorów programu, przeglądając witryny nie tracimy możliwości interakcji. To znaczy, że korzystając z takich serwisów jak YouTube czy Facebook możemy bez problemu dodawać zdjęcia i filmy oraz prowadzić rozmowy w oknie chata (czatu?). O ile to ostatnie faktycznie działa jak należy, to z dodawaniem załączników (z dysku iPhone/iPada) przynajmniej u mnie były problemy — obstawiam niepełną zgodność z systemem iOS 9, ostatnie uaktualnienie AirBrowser miało miejsce ponad pół roku temu (kwiecień 2015). Nie jest to jednak — z mojego punktu widzenia — funkcja kluczowa ani tym bardziej dyskwalifikująca tę przeglądarkę.
Jeśli macie starszy telewizor (lub Smart TV w którym siermiężna obsługa WWW zniechęca), Apple TV 2, 3 lub 4 generacji oraz iPhone 4s lub nowszy, iPoda touch 5G bądź iPada 2+, AirBrowser nie powinien Was rozczarować, a przyjemność przeglądania Internetu na dużym ekranie będzie wreszcie godna XXI wieku. Nie ma nic lepszego, jak przed zakupem sprawdzić samemu działanie programu. Wystarczy pobrać AirBrowser Free checker: desktop browser for Apple TV – wersję z ograniczeniem czasowym.
Podsumowanie:
Nazwa: AirBrowser
Cena: 23.99 zł
Ocena: 4/5
Witryna: http://www.airbrowser-app.com
Cechy:
+ najlepszy sposób na przeglądanie stron WWW na telewizorze
+ pokaźny zestaw opcji
+ wbudowany mechanizm blokowania reklam
+ szybka, wygodna i intuicyjna obsługa
– brak synchronizacji zakładek z Safari
– problemy z dodawaniem załączników na stronach
– cena